Nowe pokolenie bohaterów
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Biuro woźnego

2 posters

Go down

Biuro woźnego Empty Biuro woźnego

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lis 28 2010, 17:47

Niby kanciapa, ale żeby było ładnie i oficjalnie: biuro Filcha.
Małe biurko, koszyk dla pani Norris, a z tyłu pokoiku drzwi - pewnie to tam nocuje ukochany przez wszystkich uczniów woźny, ale nikt jakoś dziwnym trafem nie chciał tego sprawdzać. Ciekawe czemu...
Przed biurkiem stoją dwa krzesła - najprawdopodobniej dla potencjalnych rozbójników.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 619
Dołaczył : 28/11/2010

Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 15:17

/ Skraj Zakazanego Lasu

A zapowiadało się takie miłe popołudnie w Lesie. Swoją drogą, ciekawe co tam było. Czy w ogóle tam coś było. Lily znana była z tego, że wymyśla sobie jakieś różne, niestworzone historie. Ale czy to źle? Przynajmniej miała bujną wyobraźnię. A jej głowie często pojawiała się nowe pomysły na miłe spędzenie dnia. Na przykład teraz. Kiedy tak szła, a właściwie była ciągnięta przez pannę Flint po błoniach, wymyślała nowy plan. To znaczy... pomysł na plan. Trzeba by zrobić coś Filchpwi. Od dawna działał jej na nerwy. A czym to się zaczęło? Oczywiście szlabanem. To chyba naprawdę nie jej wina, że koleżanka żaliła się jej o swoich problemach miłosnych akurat na lekcji wróżbiarstwa. Tak na marginesie, sama nienawidziła tego przedmiotu. Jak zwykle zajęły niewielki stoliczek z boku klasy, przy oknie. Nauczycielka gadała coś w wróżeniu z fusów. Tragedia. A znajoma potrzebowała dobrej rady! Cóż, Potter nigdy nie odmówiłaby pomocy przyjaciółce, także tak się złożyło, iż plotkowały całą godzinę. Pech chciał, że babka stanęła sobie w połowie zajęć za ich plecami, przysłuchując się dziewczynom. Była zbyt leniwa żeby wymyślić im karę, także po prostu wysłała do Argusa. A wiecie co on zrobił? Kazał wyczyścić wszystkie kible na parterze! Dosłownie wszystko. A to dla rudej było chyba najgorsze wspomnienie w życiu. Masakra. Będzie mieć traumę do końca życia. Wtedy, całą siłą woli powstrzymywała się, ażeby nie pomóc sobie jakimś zaklęciem. Cóż, wtedy byłoby jeszcze gorzej, a gdyby woźny się dowiedział... no, nie miała zamiaru jeszcze bardziej się pogrążać. W każdym bądź razie, postanowiła się zemścić. Ale tak, żeby nie dowiedział się kim jest owy sprawca.
Teraz to Lil pociągnęła Ślizgonkę w przeciwną stronę, niżby ta chciała się udać. Kilka minut później obydwie znalazły się na korytarzu, prowadzącym do śmierdzącej, obrzydliwej kanciapy. Schowały się za rogiem, a Potter oparła głowę o zimną ścianę.
- Masz jakiś pomysł na niespodziankę dla Filcha? - uśmiechnęła się łobuzersko, przechylając głowę lekko w prawą stronę.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 15:43

Tak, a bardzo ciekawie by było gdyby Lily obudziła się potem i się okazało, że dopadł ją wilkołak, albo coś innego! Powinna podziękować Biance, że ją uratowała przed pożarciem. Rudowłosa wzdrygnęła się na samą myśl o tym i pokręciła tylko nieznacznie głową. Ona tu wszystkich ratuje, robi za takiego szkolnego BATMANA, a nikt tego nie docenia. Musi chyba złożyć wymówienie, bo ta praca stała się jakoś.. mało opłacalna. Ludzie nie potrzebują już superbohaterki.. jakie to jest smutne. W dodatku zamiast skierować się do uroczego Pokoju Wspólnego, aby napić się gorącej czekolady, to została pociągnięta przez pannę Potter w zupełnie innym kierunku. I na nic zdało się stawianie oporu, więc ruda po jakimś czasie po prostu się poddała i podążyła za Gryfonką, która przejęła teraz 'dowodzenie'. Prawdę mówiąc to nie bardzo chciała wiedzieć co dziewczyna kombinuje. Bo mimo iż była młodsza o dwa lata, to zachowywała się czasem gorzej od Biancii, a to jest dopiero wyczyn.
Tak więc gdy zatrzymały się na korytarzu, zaraz koło drzwi do kanciapy Flicha, Ślizgonka rzuciła zaskoczone spojrzenie rudej. Już miała się zapytać, po co tu do cholery stoją, jak jakieś idiotki, ale w tym samym momencie do jej uszu dobiegło pytanie przyjaciółki. Jej brwi automatycznie powędrowały ku górze, a ona sama zrobiła dosyć nieinteligentną minę. Pociągnęła ją w stronę drzwi i sama sprawdziła, czy są otwarte. O dziwo... tak. Najwyraźniej ich ukochany woźny nie przypuszczał, że jakieś dwie niewychowane dziewczyny, zapragnął przeszukać mu mieszkanie. Ale cóż, trzeba być przecież przygotowanym na wszystko. Zwłaszcza, jeśli chodzi o uczennice Hogwartu. W chwili gdy drzwi ustąpiły bez oporu, Flint odwróciła się do panny Potter i tylko wzruszyła ramionami. Obie weszły do środka i zastały to, czego się spodziewały. Czyli brud, smród i ubóstwo, o! Rudowłosa podeszła do biurka i usiadła na nim, wyjmując z kieszeni Benjamina.
- Nie wiem.. Jest charłakiem, który kocha tylko i wyłącznie swoją kotkę, nienawidzi uczniów.. Naprawdę, łatwo go scharakteryzować. - zastanawiała się głośno, cały czas głaszcząc fretkę. Flich był zdecydowanie dziwny i zdecydowanie zasłużył na jakąś niespodziankę. Ale jedynym i zarazem brutalnym sposobem na utarcie mu nosa, byłoby pozbycie się pani Norris. Oczywiście, nie mamy tu na myśli śmierci, ale tylko jakieś.. chwilowe zniknięcie!
- Irytek jest mistrzem w przyprawianiu tego starego dziada o zawał, więc trzeba pogadać z nim o tym, jakie metody stosuje. - dodała po chwili namysłu, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 16:06

Ale z tym wilkołakiem to nie jest wcale taki zły pomysł. Bo ona zawsze chciała być kimś... że tak powiem, innym. To znaczy mieć w sobie coś genetycznego. na przykład tak jak Ted Lupin, być metamorfomagiem. Oj tak, zmienianie dowolnej części swojego ciała kiedy tylko się chce, musi być naprawdę super przeżyciem. A wilkołaki? W wypadku Lily musiałoby wyglądać to... komicznie. Taki rudy, wielki stwór, wyjący do księżyca - bezcenne.
A może animag? Tym bardziej nielegalny? Cóż, Potter zmieniałaby się w coś innego. Może kota? Niegroźnego kota? O, to było to. Bo dajmy na to wilą wcale nie chciała być. Według niej, musiało to być straszne. Borykanie się z ciągłymi, nachalnymi spojrzeniami chłopaków, zresztą pewnie nie tylko chłopaków. Zazdrosne komentarze lasek, które byłyby pewnie wściekłe, że ma dla siebie wszystkich przedstawicieli płci pięknej. Nie, to z pewnością nie było dla niej. A może wężoustność? Nie, to także nie. Akurat tą umiejętność mogła odziedziczyć po swoim ojcu. W każdym bądź razie jasnowidz również odpadał. Dobra, nieważne. Była zwyczajna, wyróżniająca się wśród innych dziewcząt jedynie intensywnym, rudym kolorem włosów, chociaż ostatnimi czasy i to przestało działać. Natężenie wiewiórek. I nie mówię tu tylko o Weasleyach, o. No trudno, jakoś to przeżyjemy.
Ależ Potter doceniała starania BATMANA. Cieszyła się, że istnieje na świecie ktoś, kto zawsze wyciągnie cię z kłopotów. Była jej za to dozgodnie wdzięczna, bo jak wiadomo, młoda często pojawiała się w miejscach, gdzie wcale nie powinno jej być. Ach, taka już jej natura. I tak, miała w sobie dużo z dziecka. Zresztą praktycznie jeszcze nim była, jak większość innych uczniów w Hogwarcie. No trudno. Ale ktoś z jej przyjaciół musiał zachowywać zimną krew i myśleć racjonalnie. To jakże fascynujące, ważne zdanie padło na pannę Flint. Wiem że cię cieszysz, wiem.
Parę sekund później znalazły się już w śmierdzącej kanciapie, a przymknęła drzwi i zajęła miejsce obok nich. Tak na wszelki wypadek, ktoś musiał stać na czatach, na wypadek gdyby również jakiś inny, inteligentny nastolatek wpadł na genialny pomysł zrobienia czegoś woźnemu. W każdym bądź razie, Lily zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, swój zielony, przenikliwy wzrok zatrzymując na niektórych półkach.
- Właśnie, kocha swojego kocura, więc pewnie trzyma go ze sobą. Jest dla niego ważniejsza niż ktokolwiek inny - wzruszyła ramionami, obchodząc pokój wolnym krokiem. I wtedy to usłyszała. Ciche miauczenie. Czyżby aż tak szczęście im sprzyjało? Cóż za cudowny dzień! Marszcząc delikatnie brwi, podeszła do drugich, ukrytych w głębi biura, niestalibnie wyglądających, kolejnych drzwi. Na porcelanowej twarzy wykwitł tak uwielbiany przez wszystkich, łobuzerski uśmieszek. Nie zastanawiając się dłużej, wycelowała różdżkę w kawał drewna i mruknęła cicho Alohomora. Widać woźny był na tyle głupi i nierozsądny, że nie zabezpieczył drugiego pomieszczenia jakimiś innymi, lepszymi zaklęciami. Pokręciła z dezaprobatą głową, pakując się do środka i kiwając palcem na przyjaciółkę. Pani Norris leżała bezwładna tuż przed nimi.
- Zabieramy ją gdzieś czy przemieniamy w coś na żywca?

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 16:25

Bo ona w ogóle była stuknięta! Stryjeczny wujek ciotki Biancii, był wilkołakiem, tak więc ruda co nieco na ten temat wiedziała. I jednego była pewna: Nigdy nie chciałby podzielić jego losu. A panna Potter, z racji, że jeszcze małym, niedoświadczonym dzieckiem była, to nie wiedziała co mówi/myśli. Dlatego też Ślizgonce przypadł ten zaszczyt udawania mądrzejszej, strasznej i bardziej odpowiedzialnej, co czasami było uciążliwe. No, ale potem zostanie jej to wynagrodzone! Była tego pewna! Może, kiedy Lily stanie się jakąś sławną osobą, to wspomni o niej w jakimś wywiadzie. Ach, cóż to byłby za zaszczyt. Ale nie rozpędzajmy się tak daleko. Na razie to obie muszą mieć nadzieję, na ukończenie szkoły, a dopiero potem będą myślały o karierze.
Owszem, Bianca również zauważyła, że w okolicy namnożyło się jakoś rudych dziewczyn. Kiedy ostatnio nie mogła spać, właśnie nad tym się zastanawiała! I doszła do wniosku, że większość na pewno się farbuje, i tyle. Finito. Innego wyjaśnienia nie ma! Bo nie może być w szkole aż tyle prawdziwych rudzielców. To jest nie do przyjęcia. Weasley - rozumiemy, Potter - także, ale żeby nagle tak wszystkich na to wzięło? To zdecydowanie jej czymś śmierdziało. I jako jedyny w swoim rodzaju, szkolny Sherlock Holmes, postanowiła rozwikłać tą zagadkę. A Lilka będzie doktorem Watsonem. Ach, rysuje się przed nimi wspaniała i świetlana przyszłość. Sława i te sprawy, sami wiecie jak to jest. Każdy chce tego życia posmakować i w ogóle... Nie, no.. Teraz już poważnie. Rudowłosa zeskoczyła z biurka i podeszła do kotki, która leżała przed nimi i nie mogła zrozumieć jak ona jeszcze żyje. Na jej oko, miała już ze sto lat jak nie więcej. I nawet posiwiała! Na pewno lepiej byłoby jej w jakimś kocim niebie, niż tu, z Flichem.
- Feraverto. - mruknęła pod nosem i Pani Norris zamieniła się w puchar na wodę. Jakoś trzeba ją w końcu przenieś, nie? A chyba żadna z nich nie miała ochoty bezpośrednio jej dotykać i nosić po całej szkole. Przynajmniej takie zdanie na ten temat miała Bianca. Nie wiadomo w końcu gdzie ten kot się szlajał, więc lepiej zachować wszystkie środki bezpieczeństwa. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i złapała puchar do ręki.
- No, i gotowe. Gdy znajdziemy jakieś bezpieczne miejsce, odmienimy ją i przechowamy kilka dni. Woźny zmięknie, a my zaczniemy go szantażować! - żwawo zaproponowała i uśmiechnęła się diabolicznie. Taak.. wymuszą na woźnym pewne warunki i dopiero potem oddadzą mu kotkę. Albo lepiej! Oddadzą mu puchar na wodę i niech się biedny męczy z przemianą. To ci dopiero szatański plan, nie ma co. No, ale jakoś trzeba sobie radzić w tych brutalnych czasach. W końcu grunt to umieć przetrwać i zawalczyć o swoje prawa. A, że młodzież stała się taka zgorszona, to już wina tej epoki i rodziców!

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 16:48

Dobra, dobra koniec tematu o wilkołakach i innych genetyczno zmienionych postaci. Przecież i tak Lily znana była z tego, że gada to, co jej ślina w danym momencie na język przyniesie. Ale gadulstwo to chyba nie jest wada, prawda? W każdym bądź razie, może i była niedoświadczona, ale spokojnie, z wiekiem to się polepszy. I błagam was, bez żadnych skojarzeń, bo ja wiem co sobie od razu pomyśleliście. No ale mniejsza.
No właśnie. Ślizgonce przypadł zaszczyt udawania mądrej. I to wcale nie miało być złośliwe, broń Gryffindorze. Po prostu lubiła się ze wszystkimi droczyć, o.
A co do prac po ukończeniu szkoły... cóż, prawdę mówiąc Lily już się zaczęła o tym zastanawiać. Kiedy nie mogła spać, przewracała się na bok i zielonym wzrokiem wpatrywała się z ciemne błonia oświetlone jedynie blaskiem księżyca. Tak się dobrze złożyło, że dostała łóżko przy oknie. Auror... to wymarzony zawód jak dla niej. Wiedziała że przed nią jeszcze dużo nauki i w ogóle, no ale jednak. Od dziecka marzyła się jej taka praca. Marzyła o szaleńczych bitwach, pogoniach za Śmierciożercami i innymi bandziorami, których szczerze nienawidziła. I zamykanie ich w brudnych, zimnych celach Azkabanu. Na porcelanowej twrzy kwitł by wtedy taki ironiczny, wywyższający uśmiech. Idealnie.
Rudy kolor włosów był... nie ukrywajmy, dość nietypowy. No i bardzo dobrze, bo tylko nieliczni mogli się tym chwalić. Farbowanych dziewczyn nawet nie będę komentować. Powiem tylko że śmiesznie wyglądają ich odrosty. U góry czarne / blond / kasztanowe kawałki, u dołu kolor prawdziwej marchewki. Pozdrawiam serdecznie.
No super, zróbmy drużynę detektywów. Strzeżcie się, Flint i Potter nadchodzą. Rozwiążą wszystkie potenclajnie trudne zagadki Hogwartu! Ła.
Szczerze mówiąc, dziewczyna myślała o zmienieniu kocura w... coś innego. Na przykład w jakieś inne zwierzę, na przykład pół koto - pół psa, ale pomysł z porwaniem pani Norris też był świetny. Na widok srebrnego pucharu, Lilka wybuchła głośnym, wesołym śmiechem. No co, nie mogła się powstrzymać! Pokręciła rozbawiona głową, pokazując uniesiony kciuk do góry. - Chyba najbezpieczniej będzie w którymś dormitorium. Tam nie wejdzie. Jak chcesz, mogę ją wziąć do swojego - oświadczyła wesołym głosem, ukazując rządek białych ząbków.
- Uwierz, zrobi dla nas wszystko. Możemy kazać mu śpiewać i tańczyć. Zaprosimy "kilka" osób żeby miały niezapomniany, jedyny w swoim rodzaju występ. Tylko zrobimy tak, żeby się nie dowiedział że to my.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 17:04

Dla Biancii życie jest tylko krótką chwilą, która może w każdej chwili się skończyć, więc korzysta z niego jak może najlepiej. Nie traci czasu na zamartwianie się, bo musi gdzieś biec. Postrzega świat inaczej niż duża część społeczeństwa. Otwarcie mówi o swoich przekonaniach o ile nie zagraża jej to w pełnieniu tajnej misji nazywanym pospolicie dążeniem do szczęścia. Panienka Flint może być uznana za egoistkę, chociaż naprawdę tak nie jest. Ludzie, którzy wkradli się do jej serduszka są stawiani dużo wyżej niż ona sama. Nie da sobie wmówić byle czego i zazwyczaj zrobi dokładnie odwrotnie. Po prostu kroczy przez życie własną ścieżką, którą bardzo trudno jej zmienić. Jest niesamowicie ambitna. Nigdy nie przyzna się do porażki. Wytłumaczy logicznie dlaczego los potoczył nią tak, że coś się nie udało. Ma niezwykły talent do zapamiętywania większości rzeczy. Jeśli zapytasz ją o taką, która akurat wyleciała jej z głowy zapewne wywnioskuje to z nie wiadomo czego. Ona sama tego nie rozumie. W tym wszystkim jest bardzo niezorganizowana, roztargniona i roztrzepana. Nie przeszkadza jej bałagan. Jest anarchistką i nie toleruje praktycznie żadnych reguł. Świat z ograniczeniami ją przytłacza, więc stara się sama wyznaczać granice, które najczęściej sięgają daleko ponad horyzont. Nic więc dziwnego, że nie wpadła jeszcze na pomysł co chce w życiu robić. Chociaż fakt faktem, dorosłość zbliżała się coraz to większymi krokami i pasowałoby wziąć się za siebie.. Ale z czym do kogo! Rudowłosa zacznie o tym myśleć pewnie dzień przed ukończeniem szkoły, lub nawet w ten sam! Ostatnio zastanawiała się nad karierą Śmierciożercy, ale szybko pozbyła się tej myśli. Bądź co bądź nie chciała mieć żadnego tatuażu na ręce, a z tego co słyszała, takie właśnie oni posiadali.
- Nie śmiej się. Przynajmniej nie będziemy wyglądać podejrzanie z tym pucharem. Jakbyś niosła w ręce pół psa, pół kota to zaraz by nas dopadli. A tak, to przecież każdy może sobie spacerować z dzbanuszkiem na wodę. - odparł takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i wywróciła tylko oczami. Wsadziła Beńka do kieszeni i nakazując mu, by siedział cicho i nie uciekał. Tak, było już z nią bardzo źle skoro zaczynała gadać do swojej fretki. Kłania się brak towarzystwa, mili państwo. Słysząc słowa Lily, momentalnie wepchnęła jej puchar w ręce, a sama wytarła swoje o szatę.
- Wiem. Będzie latał po szkole i krzyczał: "Oddajcie mi panią Norris! Oddajcie mi ją!". - powiedział rozbawiona i wybuchnęła ironicznym śmiechem, gdy w jej głowie pojawiła się wizja owej sytuacji.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 20:04

A Lily korzysta z życia na całego. Dla niej liczy się tylko to co tu i teraz. Nie zamartwia się niczym. Znaczy no, przynajmniej stara się nie zamartwiać. Nie ważne, co przyniesie jutro. Jeśli coś ma się stać to i tak się stanie. Pech. Cholerna indywidualistka, która uważa że zrobi wszystko sama. Taka typowa Zosia Samosia. Jeśli wiecie co mam na myśli. Taka mugolska książka, którą dostała na któreś urodziny od ciotki Hermiony. A szczerze mówiąc, takie rzeczy ją pasjonowały. Nie powiem, że odkrywanie kolejnych, normalnie ludzkich tajemnic należało do jej największego hobby, no ale jednak. Dziadek Weasley ją tego nauczył, o.
A na przykład gra w koszykówkę była dość pasjonująca. Zawsze chciała tego spróbować. Banda ludzi biegających za piłką. Mogło być nawet fajnie. W każdym bądź razie, jej musiał wystarczać Quiddich. Jeden z najpopularniejszych, magicznych sportów. Nie, to z pewnością nie dla niej. Jak wiadomo, ona problemy miała nawet z perfrkcjonalnym lataniem na miotle! Zajęcia z panią Hooch były dla niej koszmarem już od dawien dawna. Znacznie odstawała tym samym od reszty. Było jej z tym... źle. No ale dobra, nie będziemy się tutaj użalać nad sobą. Lilka tego nienawidziła. Widok płaczącej Potter był chyba niemożliwy. Chociaż nie, zaraz, wróć! Był taki moment. Dokładnie rok temu, kiedy zostawił ją chłopak. Ot tak, zwyczajnie, twierdząc że już nie ma między nimi tego, co łączyło ich na początku. Podły dupek. Mimo tego iż byli małymi gówniarzami, to ruda i tak bardzo to przeżyła. Przez dobrych parę dni nie wychodziła z dormitorium. Ba, nawet nie ruszała się ze swojego łóżka! Bezsenne wieczory spędziła gapiąc się beznamiętnie w krajobraz za oknem, wycierając łzy o pudełko chusteczek. Trudno, stare dzieje. Było, minęło i mam nadzieję że nie wróci więcej. No ale teraz znajdowały się w kanciapie woźnego.
- Bianca ale ja naprawdę rozumiem. Nie musisz tłumaczyć mi słowo po słowie jakbym była chora umysłowo - pokiwała ze zrozumieniem głową, uśmiechając się łobuzersko. - o chyba że masz ochotę trafić razem ze mną na oddział dla psycholi, proszę bardzo - zaśmiała się znowu, tylko że teraz o ton ciszej. Chwilę później stała już tak z srebrnym pucharem wciśniętym w swoje ręce. Już teraz obmyślała miejsce, gdzie mogłaby schować ten dzban. Nie miała zamiaru borykać się później ze wścibskimi spojrzeniami koleżanek. Pod łóżkiem? Zbyt banalne. W szafkach? Zaraz by to znalazły. I zostawał kufer. Tam raczej nie miały zwyczaju zaglądać. I zadanie rozwiązane.
- Tak, a my wtedy schowamy się za rogiem z aparatem, porobimy zdjęcia i puścimy je w obieg - znów wybuchła śmiechem, kręcąc rozbawiona głową. I wtedy usłyszały ciche kroki.
Lily odruchowo spojrzała na drzwi, nie wiedząc co robić. Serce na moment stanęło jej w piersi, by zaraz zacząć bić dwa razy szybciej.
- O jasna cholera - przeklnęła do siebie, łapiąc Biancę za rękę i chowając się w... starej szafie. Było już za późno żeby wybiec z biura woźnego. Kroki owego przybysza stawały się coraz wyraźniejsze i głośniejsze, a on sam zapewne stał już przez kanciapą.
- Już po nas - szepnęła do koleżanki wystraszona, starając się nie robić hałasu i tuląc puchar do swojej piersi.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Mistrz Gry Nie Gru 05 2010, 20:17

Biuro woźnego Filch

Filch był zmęczony i zły. Znowu musiał borykać się z usuwaniem szkód nieudanego eksperymentu jakiś przygłupich Gryfonów, którzy albo robili to celowo, albo naprawdę byli jakimiś jamochłonami, czy jak to tam nazywają mugole.
W każdym razie miał ochotę po prostu usiąść w swoim ulubionym fotelu, poczekać, aż ukochana Pani Norris wpakuje się na jego kolana i po prostu się zrelaksować, popijając Ognistą.
Dlatego też nie było nic dziwnego w tym, że wszedł do swego biura, na którego zapleczu znajdował się jego niewielki, acz przytulny (wypełniony wycinkami z gazet, dotyczącymi kar wszelakich i narzędziami tortur). Wszedł, pogwizdując cicho pod nosem i usiadł za swym biurkiem, postanawiając zrobić tutaj porządek. I po prostu zaczął sobie przeglądać papierzyska, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że ktoś wtargnął na teren jego przybytku. Nie zdziwiło go nawet, że jego kotka jeszcze nie zaczęła łasić się do jego nóg - było późno, więc zapewne spała sobie w najlepsze na jego łóżku, albo pod nim.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 619
Dołaczył : 28/11/2010

Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 20:49

Zaś Bianca.. No cóż, ona starała się na siłę udowodnić wszystkim, że potrafi coś zrobić sama. Chciała dorównać matce. Chciała być jeszcze lepsza od niej. Chciała choć raz usłyszeć z jej ust, że jest z niej dumna! To były jej jedyne pragnienia. Przynajmniej na chwilę obecną. Fakt, miała jakieś tam mniejsze marzenie i cele, ale uważała je za nieważne, nie warte zachodu. Tak, kilka lat temu może i miała inne podejście do tego wszystkiego, do życia. Ale wiadomo, czasy się zmieniły to i ludzie się zmieniają. Podobnie było z rudą. Dawniej: małe dziecko, z wiecznym bananem na ustach i włosami zaplecionymi w dwa warkoczyki. Teraz: dziewczyna z pozoru zadowolona z życia, która ukrywa wszystkie swoje niedoskonałości po maską złudnie szczerego uśmiechu. Dorastanie w cieniu ach i och braciszka, dało jej we znaki. I to bardzo. Nigdy nie była wystarczająco dobra by zasłużyć na pochwałę. Czy to z ust ojca, czy z matki. Wszystkie jej wyczyny i osiągnięcia, przyjmowali z opanowanym wyrazem twarzy i tylko kiwali głowami. Tak, jakby chcieli jej powiedzieć: Możesz być jeszcze lepsza. Za mało się starasz. No i Bianca próbował się poprawić. Robiła wszystko, byle tylko ich zadowolić. Lecz.. nie potrafiła tego osiągnąć. Mimo wielkich chęci. Dlatego też po jakimś czasie się poddała. Jednak nie potrafiła wyzbyć się tej wrodzonej potrzeby udowadniania czegoś.
Z jej rozmyślań wyrwał ją dopiero głos Lily, który nie wróżył nic dobrego. Rudowłosa przeniosła swoje spojrzenie na drzwi, a z jej ust wydobyło się krótkie: O kurwa. I to był koniec. Bowiem gdy na nowo otworzyła oczy, siedziała już w szafie, która śmierdziała gorzej niż... sam Flich. Takie zdanie miała Ślizgonka. Ale nie żeby kiedyś wąchała woźnego! Nic z tych rzeczy. Po prostu było od niego czuć na odległość. Nic dziwnego, że teraz, gdy wszedł on do swojego biura, momentalnie zdały sobie sprawę z jego obecności. A Flintowa łudziła się, że to może jakiś inny uczeń. I gdzie do cholery podziało się przysłowie: Nadzieja umiera ostatnia?! Bo nawet ona wiedziała, że teraz to już ich nie uratuje. Ale z tego co wiedziała, to nie wylatuje się ze szkoły za siedzenie z pucharem na wode w szafie. Przynajmniej do czasu, kiedy się nie dowiedzą czym ten puchar naprawdę jest. Ruda zrobiłaby wiele, żeby teraz pojawiła się tu Rose i jakoś ich uratowała. Jednak Weasley tu nie było, a one zostały skazane tylko na siebie. Mózg dziewczyn pracował teraz na najwyższych obrotach bo jako ta 'mądrzejsza' musiała ich wyciągnąć. Z głupiego postanowiła się chwycić jedynego koła ratunkowego, jakie wpadło jej do głowy.
- Módl się, aby moja fretka okazała się inteligentna. - mruknęła do Lily i wypuściła zwierzaka z kieszeni. Nie była wierząca, to fakt, ale teraz zaczęła się modlić do osób, które akurat przychodziły jej do głowy. Nie minęło kilka minut, gdy dało się słyszeć tłuczenie szkła i dźwięk przewracanych przedmiotów. Do tego doszły pojedyncze przekleństwa Flicha, który (wnioskując po jego krokach) udał się w stronę drugiego pokoju, bowiem stamtąd dochodziły teraz dźwięki rozróby. Gdy tylko oddalił się na konkretną odległości, Bianca pchnęła drzwi szafy i ciągnąc za sobą pannę Potter, wybiegła z biura woźnego. Było pewne, że zorientuje się on, że ktoś tu był, ale przynajmniej ich nie złapie. Bo zanim on się ogarnie, to one będą już daleko. A rudowłosa była pewna, że Beniek już wybiegł z pomieszczenia, zważając na fakt, że uwielbiał być na wolności. I nie pomyliła się. Złapała chudzielca na korytarzu i pobiegła w stronę dormitorium, razem z Lilką.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Go?? Nie Gru 05 2010, 21:17

Że niby Bianca była nieodpowiedzialna? Nie no, proszę was. Była cholernie samodzielna, o. I to był taki szkolny BATMAN. Wybacz, od dziś będziesz miała takie przezwisko. W każdym bądź razie, gdyby nie ona... no właśnie. Nawet nie chcę myśleć, co byłoby później. Jak już wspomniałam kilka razy wcześniej, to ona zachowywała zimną krew. I dzięki jej za to. Amen.
A Lily... cóż, ona sama nie nigdy nie próbowała udowodnić rodzicom że jest lepsza od nich. A to zresztą trudne zajęcie, kiedy ma się za cholerny autorytet Tego Pottera. No ale nieważne.
Dziewczyna również się zmieniła. Doskonale pamiętała i lubiła wracać wspomnieniami do lat swojego dzieciństwa. Ach, kiedy to było. Mała, drobna, piegowata dziewczynka z aparatem na zębach. Tak, nosiła go i wcale się tego nie wstydziła. Niektórzy gadali że dodawał jej uroku, ale to nie była prawda. W każdym bądź razie wtedy była osobą cholernie nieśmiałą i zamkniętą w sobie. Bała się otworzyć na ludzi. Miała swój własny świat i jego się trzymała, nie dopuszczając do niego żadnych innych, nieproszonych ludzi. Bała się odrzucenia? Możliwe. Chociaż była małym kurduplem. A później? Z biegiem lat jej charakter ulegał diametralnej zmianie, aż do teraz. Na wieki, wewnątrz zostanie dzieckiem.
Kiedy stały sobie w tej śmierdzącej szafie, Lily rozglądała się na wszystkie strony, chociaż zważając na okoliczności, to nie miała zbyt dużego pola do popisu. Nie mogła nawet porządnie wyprostować ręki czy nogi, chociaż te strasznie jej z cierpły. Ona sama nadal uparcie tuliła srebrny puchar do piersi. Kroki usłyszała już wyraźnie w kanciapie. A niech to szlag! Wystawiła jedno oko w szparze gdzie powinien być teraz klucz. Argus siedział sobie, wygodnie rozłożony w swoim fotelu. Już po nas... to jedno słowo przeleciało jej przez myśl, kiedy usłyszała słowa Bianci. Ze zmarszczonymi brwiami odwróciła głowę w jej stronę.
- Co ty chcesz zrobić? - spytała tak cichym szeptem, że wcale nie miała pewności czy przyjaciółka ją usłyszała. Zresztą, praktycznie porozumiewały się bez słów.
Nic więcej nie musiała dodawać. Stuki, puki, chlasty i inne głośne odgłosy dochodziły obecnie z drugiego pokoju. Potter nie była w stanie nic wykrztusić, kiedy została pociągnięta za rękę. Zaledwie parę sekund później znalazły się na zewnątrz. Mimo iż serce dziewczyny biło przyspieszonym trybem, to i tak w kącikach malinowych ust czaił się nieco diaboliczny uśmiech. Lil odwróciła się, ażeby sprawdzić czy woźny przypadkiem za nimi nie biegnie, kiedy wpadła na... pannę Flint. Tak się złożyło, że niedaleko ich stała srebrna zbroja, a że ruda straciła całkowicie równowagę, obie runęły prosto na posąg jakiegoś żołnierza. - Fuck - mruknęła wściekła do siebie. Nawet nie były w stanie się podnieść. Upadek był dość silny, a teraz to już na pewno ktoś to usłyszał. Mimo tego Potter próbowała wstać z zimnej posadzki, podając Ślizgonce rękę.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Rose Weasley Nie Gru 05 2010, 21:26

Rose przechadzała się korytarzami zamku, czytając równocześnie wyjątkowo ciekawą książkę, którą podwędziła (znowu...) z Działu Ksiąg Zakazanych. Co chwilę kręciła z niedowierzaniem głową i otwierała szeroko oczy, marszczyła brwi, bądź też je unosiła. Każdy, kto by ją w tej chwili zobaczył, uznał by bez wątpienia, że jest niespełna rozumu, ale ona miała to w głębokim poważaniu.
Skręciła za róg i stanęła na schodach, które natychmiast ruszyły, zsuwając się z wolna w dół i zatrzymując przy parterze. Dziewczyna opuściła klatkę schodową, popychając dosyć ciężkie wrota i znów skręciła, schodząc jeszcze niżej. Kiedy znalazła się w okolicach Sali Wejściowej dobiegł do jej uszu niepokojący odgłos. Szybko schowała księgę do torby, zabezpieczając jej zawartość przed nieproszonymi oczami i ruszyła przyspieszonym krokiem przed siebie, dochodząc do wniosku, że albo Irytek właśnie demoluje hol, albo jakieś gówniarze urządzili sobie pojedynek. Kiedy jednak zbliżyła się do miejsca, w którym znajdował się gabinet Filcha, uniosła w górę jedną brew i przewróciła oczami, splatając ręce na piersi. Samego woźnego jeszcze nie dostrzegła, ale z tego co słyszała właśnie walczył z wyposażeniem swej kanciapy, próbując się z niej wydostać i dopaść tych, którzy zakłócili jego spokój.
Różyczka stanęła nad dwoma nieszczęsnymi dziewczynami i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Czy ja zawsze muszę was ratować? - zapytała z kpiną w głosie.
Gdy w drzwiach biura pojawił się woźny przywołała na usta uprzejmy uśmiech, choć co jakiś czas spoglądała groźnie na uczennice, leżące na podłodze. Wypięła także pierś, by Filch z całą pewnością zauważył jej odznakę i przywitała go kulturalnie. Mężczyzna zaczął opowiadać jej o tym, jak to te oto dwie pannice wtargnęły do jego gabinetu i na dodatek zdemolowały szkolną zbroję, która była zabytkiem, ona natomiast potakiwała, co jakiś czas kręcąc głową, wzdychając i cmokając ze zgorszeniem. Wreszcie znów uśmiechnęła się lekko.
- Uważam, że nie powinien pan się nimi przejmować. Ma pan za sobą bez wątpienia ciężki i męczący dzień, więc z przyjemnością pana wyręczę. Jedna z nich jest Ślizgonką, to też od razu udam się do opiekuna domu i porozmawiam z nim na temat szlabanu. Wcześniej, rzecz jasna, odejmę obu punkty, odpowiednio do ich wykroczenia. Pan za to spokojnie może iść do swego pokoju i zapomnieć o całej sprawie - powiedziała z pewnością niezwykle przekonującym tonem.
Rose Weasley
Rose Weasley
Administrator
Prefekt

Liczba postów : 274
Wiek : 29
Czystość krwi : 1/2?
Klasa : VI
Dołaczył : 28/11/2010

http://ammarth.mylog.pl

Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Mistrz Gry Nie Gru 05 2010, 21:28

Woźny przyglądał się uważnie rudowłosej prefektce, aż wreszcie przytaknął, choć wcale nie wyglądał na udobruchanego.
- Masz rację - powinienem odpocząć. Mam nadzieję, że wasi opiekunowie wyznaczą wam wyjątkowo surowe szlabany! - zwrócił się do dwóch dziewcząt.
Kiedy te, kiwając smętnie głowami, odeszły w swoją stronę, wszedł do swego biura, trzaskając drzwiami. Z zewnątrz słychać jeszcze było przez chwilę jego ciche pomruki.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Liczba postów : 619
Dołaczył : 28/11/2010

Powrót do góry Go down

Biuro woźnego Empty Re: Biuro woźnego

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach