Nowe pokolenie bohaterów
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Drewniany pomost

5 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Miles Rhymes Pią Gru 31 2010, 12:37

No tak, to całkiem możliwe. Geny pozytywnego szaleństwa od zawsze czaiły się gdzieś w rodzinie Weasleyów, czasem przyjmując formę dwóch bliźniaków, innym razem drobnego rudzielca o zielonych oczach. Miles wiedział, że panienkę Potter stać na naprawdę dziwaczne pomysły, ale w razie czego był gotów poprzeć te lepsze, a te gorsze wybić jej z głowy. Życie bez Lily byłoby zdecydowanie nudniejsze. Chłopak niezwykle cenił sobie swoją przyjaciółkę. W prawdzie miał wielu znajomych, ale za Gryfonką poszedłby w ogień. Ta dwójka zgrywała się jak nikt inny. Możliwe, że Miles był ciemnowłosym odpowiednikiem świętej pamięci Fred'a.
Śniada karnacja chłopaka sprawiała, że mróz nie był w stanie dorwać się do jego policzków, aczkolwiek rumieńce swojej towarzyszki uważał za dodające jej uroku. Przypominała teraz bardzo żywotną, porcelanową laleczkę. Wkrótce do śmiechu Rhymesa dołączył jeszcze jeden, wyższy i bardziej dźwięczny. Zapewne ich głosy niosły się aż d samego brzegu, ale do ciszy nocnej mieli jeszcze trochę czasu.
- Nie, to kiepski pomysł - zauważył nadal rozbawiony brunet, przywracając się do pionu. Gruba tafla lodu nie była najodpowiedniejszym miejscem do leniuchowania. Wiedząc, jak bardzo uparta potrafi być Lily, Miles dał jej przykład i sam podniósł się do góry. Każdy oddech zamieniał się w kłębek pary.
- No dalej, bo się rozchorujesz - ostrzegł, pochylając się nad dziewczyną. Bezceremonialnie chwycił jej dłonie i podciągnął, pomagając stanąć na nogi. Kiedy Gryfonka zajęta była otrzepywaniem swojego płaszcza, Miles chwycił za różdżkę, zataczając nią kilka okręgów nad powierzchnią lodu.
Miles Rhymes
Miles Rhymes

Liczba postów : 30
Wiek : 28
Czystość krwi : Mugolska
Klasa : V
Dołaczył : 23/12/2010

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Go?? Pią Gru 31 2010, 12:52

Lily była prawdziwym skarbem pomysłów. W sumie, połowę z nich należałoby wyrzucić jej z głowy, ale to do prawdy tylko takie szczegóły. Cóż, kolejną cechą która wyróżniała ją pośród rówieśników była jej gadatliwość. Często nadawała jak katarynka. Ale chyba nie było w tym nic złego, prawda? Zresztą rzucało się też u niej w oczy te jej adhd. Nigdy nie potrafiła usiedzieć dłużej w jednym miejscu, często też nie wiedziała co zrobić z rękami. Musiała coś w nich trzymać. I nieważne czy była to aktualnie książka czy zawieszka od srebrnej bransoletki, którą miała na ręce. A właśnie że nie. To bez Milesa Hogwart straciłby na wartości. No jak by tu było bez niego? Już nie usłyszelibyście jego głośnego, pogodnego śmiechu, nie dotarłby do was żaden żart i dowcip, wyływający z jego ust. Lily w jego towarzystwie naprawdę ożywiała. Oczywiście nie zapominajmy tu o Rose, bliźniakach i innych osobach, dla których zrobiłaby wszystko. Ale teraz liczył się tylko on, bo z nim przebywała na tym zamarzniętym jeziorze.
Zupełnie nie zwróciła uwagi na jego pierwszy komentarz. Ba, nawet się nie poruszyła. Było jej tutaj tak... przyjemnie? I zdecydowanie zimno. Dopiero kiedy poczuła że unosi się w górę, otworzyła zielone tęczówki i wzruszyła ramionami. Chwilę później otrzepywała już swój czarny płaszcz.
- Wiesz jak tam było fajnie? Mógłbyś pójść w moje ślady - zaśmiała się cicho, chociaż rzecz jasna nie mówiła tego na poważnie.
- Nie czujesz zmęczenia? Jeszcze chcesz pojeździć, czy masz ochotę na coś innego?

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Miles Rhymes Pią Gru 31 2010, 13:17

Miles też był paplą, ale przy Lily nieco się to zmieniało. Cóż, uwielbiał słuchać jej szczebiotu, sensownego lub też tego pozbawionego sensu. Pozwalał jej opowiadać o wszystkim i w gruncie rzeczy znał dziewczynę lepiej, niż ona sama mogła podejrzewać. Wiedział dokładnie co lubi, a czego nie, co jej smakuje, a co nie, za jakimi książkami przepada, a które uważa za totalne dno. Wszystko dlatego, że chciał zawsze sprawiać jej przyjemność, uszczęśliwiać ją. Sam gotów był zadowolić się jedynie towarzystwem Gryfonki. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może oczekiwać zbyt wiele. W końcu był tylko dzieckiem dwójki mugolskich piekarzy, a Lily córką sławnego czarodzieja, który ocalił świat. Mimo wszystko przyjemnie było czasem odrobinę pomarzyć.
Miles jakby jej nie słuchał, nadal wywijając różdżką nad fragmentem lodowej tafli. Minę miał zabawnie skupioną.
- Zaczekaj chwilkę - poprosił zakręcając nadgarstkiem po raz ostatni. Wtedy też wsunął swoje magiczne narzędzie do tylnej kieszeni spodni, a z niewielkiego pęknięcia w lodzie zaczął się wyłaniać przezroczysty pączek na cienkiej łodyżce. Roślina z lodu rozrosła się, pnąc się do góry. Pojawiło się nawet kilka listków. W końcu wszystko ustało, a na szczycie kwiatu rozkwitła kryształowa róża. Chłopak złamał ją gdzieś w połowie łodygi i podał Lily.
- Dla Ciebie - uśmiechnął się niepewnie, dłonie chowając w kieszenie płaszcza.
Miles Rhymes
Miles Rhymes

Liczba postów : 30
Wiek : 28
Czystość krwi : Mugolska
Klasa : V
Dołaczył : 23/12/2010

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Go?? Pią Gru 31 2010, 13:36

Nie no, to dobrze że chociaż ktoś słuchał jej paplaniny. Bo totalnej olewki to ona szczerze nienawidziła. Jak komuś coś w niej przeszkadzało, oczekiwała że powie to wprost, a nie będzie owijać w bawełnę. Bo czegoś takiego nie była w stanie znieść. Już nawet drobne kłamstewka tolerowała. Bo powiem szczerze, że sama często ściemniała. Ale tylko w słusznych sprawach! Na prawdę. Bo w końcu każdy człowiek ma jakieś wady, czyż nie? Jak już wspomniałam wcześniej, Lily w ideały nie wierzyła. Nie była w stanie. Miała swoje racje, i trzymała się ich, trzyma nadal i będzie trzymać w przyszłości.
No ale bez przesady. Jeśli Miles miałby zadowalać się tylko jej towarzystwem, prędzej czy później po prostu by zbzikował. Daję słowo. Zreszą ile czasu można by spędzić z jedną osobą? Nie, nie wytrzymał by tego psychicznie.
Rudą wcale nie obchodziło to, czyim synem był Gryfon. Nie miała żadnych uprzedzeń do domów czy stanu czystości krwi. Kolegowała się zarówno z mugolami, jak i "prawdziwymi czarodziejami", jak to zwykli niektórzy nazywać. Dla niej liczyło się wnętrze. A ona sama wcale nie uważała, że jej ojciec jest jakiś naprawdę sławny. Osiągnął co osiągnął. Tyle.
Co prawda już wtedy zauważyła, że brunet jakoś dziwnie zatacza różdżką koła, ale wcześniej nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Dopiero teraz, kiedy Gryfon podał jej różyczkę, zaniemówiła. I to dosłownie.
Przyjęła roślinkę, przyglądając jej się uważnie bez parę sekund. To co zrobiła, było doprawdy odruchowe. Wspięła się na palce i musnęła policzek swojego towarzysza. Dopiero po chwili dotarło do niej to, co zrobiła. Momentalnie spuściła oczy, bawiąc się nerwowo rękami.
- Ja przepraszam... to było odruchowe... - szepnęła, wbijając wzrok w taflę lodu.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Miles Rhymes Pią Gru 31 2010, 13:53

Chodziło o jej towarzystwo i nic więcej. Bez takich buziaków, jak ten, który zaserwowała chłopakowi. Spontaniczne wybuchy były dla Lily codziennością. Dziewczyna słynęła z tego, że często pozwalał się ponieść emocjom i zdarza się jej coś zrobić, nim się nad tym dłużej zastanowi. Z resztą Miles działał na podobnych zasadach. Całus był miłą niespodzianką, choć chyba obydwoje nie mieli pojęcia jak to odczytać, czy jak powinni się zachować.
Gryfon nie zaliczał się do wielkich romantyków. Tworząc lodową różę, chciał Lily sprawić przyjemność. Może też po części subtelnie zasugerować jaki ma do niej stosunek. Z drugiej strony nadal nie był pewien tego, co zamierza. Bał się zniszczyć przyjaźń, która ich łączyła, ale nie mógł też pozostać bezczynny.
Na krótką chwilę zapadło milczenie. Obydwoje stali ze spuszczonym wzrokiem i dopiero Miles zdecydował się podnieść głowę. Otworzył usta z zamiarem zapewnienia dziewczyny, że 'nic się nie stało'. To byłoby jednak kłamstwo. Nie był w stanie nazwać całusa niczym. Szybko naniósł więc korektę.
- W porządku - uśmiechnął się do niej, poprawiając czapkę. Nadal nie był pewien co zrobić z dłońmi, więc wsunął je z powrotem do kieszeni płaszcza - Wracamy do szkoły?
Miles Rhymes
Miles Rhymes

Liczba postów : 30
Wiek : 28
Czystość krwi : Mugolska
Klasa : V
Dołaczył : 23/12/2010

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Go?? Pią Gru 31 2010, 14:16

Spontaniczność. Tak, to było to. Lily zawsze najpierw coś robiła, a dopiero później myślała. Zresztą, nigdy nie baczyła na konsekwencje. A po co? Można z życia korzystać na całego, tak jak ona to robiła. W końcu była jeszcze przerośniętym dziedziakiem, patrzącym na wszystko przez różowe okulary. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych. Zresztą w jej słowniku nie istniało w ogóle takie słowo. Jeśli się do czegoś zabierała, nigdy nie odpuszczała, dopóki nie doprrowadziła sobie tego do końca. Słynęła ze swojego oślego uporu. No cóż, trudno.
I spokojnie, nic nigdy nie zniszczy ich przyjaźni. Ani nikt. Idealnie się dopełniali. Zresztą... co ja gadam, przecież oni mieli cholernie podobne charaktery, jak nie prawie identyczne. A mówią że przeciwieństwa się przyciągają.
Kiedy zapewnił jej, że wszystko jes okej, odetchnęła z ulgą. Spięła się w sobie i podniosła głowę, zgarniając kosmyki rudnych włosów za ucho, mimo iż wcale nie musiała tego robić. Ot co, zwykle przyzwyczajenie. Nic nie odpowiedziała, tylko obdarzyła chłopaka delikatnym uśmiechem.
- Tak, tak, wracajmy - odpowiedziała, kiwając głową i obracając się na pięcie, z zamiarem wejścia na drewniany pomost.

Zacznij gdzieś.

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Scarlett Weeks Czw Mar 17 2011, 14:09

Scarlett... Istota o zaburzonym poglądzie na świat, mająca w nosie czystość krwi, a jednak przynależąca do domu Salazara Slytherina. Czy jej to przeszkadzało? Skądże! Była nawet dumna, że jest Ślizgonką, a nie cnotliwym Gryfiakiem, kretynem-Puchasiem czy zadufanym Krukasiem.
Teraz właśnie to arystokratyczne dziewczę kroczyło błoniami Hogwartu wdychając głęboko rześkie powietrze i uśmiechając się krzywo pod nosem. Bo jakże by mogła inaczej, prawda?
Nie zauważyła Sośka nawet, kiedy nogi poniosły ją nad brzeg wielkiego jeziora a potem na drewniany pomost. Ale skoro już tam była to przysiadła sobie na wyjątkowo suchych deskach i podciągnęła nogi pod brodę, oplatając je ramionami.
Pewnie zapytacie - czemu tak? Cóż, wiadomość, że rodzice postanowili zająć się "wychowywaniem" syna zmarłej przyjaciółki matki nie nastrajała jakoś pozytywnie do życia. Dlatego też Weeks miała kompletny mętlik w głowie, nie wiedziała, czy cieszyć się, że wreszcie miała rodzeństwo, które prawdopodobnie za cztery miesiące dostanie list z Hogwartu, współczuć młodemu, gdyż Scarlett doskonale znała swoich rodzicieli, których praca interesowała zdecydowanie bardziej czy płakać, że może to jemu poświęcą zdecydowanie więcej uwagi i dla niego Margaret i Evenezer będą bardziej rodzicami niż dla Soś.
Nie wiedziała.
I dlatego wyszła z lochów, odreagowanie było jej priorytetem, a nie da się tego zrobić w zatłoczonym Pokoju Wspólnym czy dormitorium, w którym pozostałe dziewczęta omawiają wszelkie zalety i wady co przystojniejszych chłopców w zamku.

ktokolwiek?


Ostatnio zmieniony przez Scarlett Weeks dnia Pon Mar 21 2011, 10:33, w całości zmieniany 1 raz
Scarlett Weeks
Scarlett Weeks

Liczba postów : 23
Czystość krwi : czysta
Klasa : VI
Dołaczył : 14/03/2011

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Murphy Smythe Sob Mar 19 2011, 20:12

Murphy... Murphy Smythe należałoby dodać. Dziewczę intrygujące i urokliwe, któro miało w głębokim poważaniu swoją siostrę, kochało nad życie braciszka, śmiało się z matką i kłóciło z ojcem. Godna do zapamiętania twarz, niebanalna uroda, włosy, które sprawiają, ze odwracach wzrok zaciekawiony, ale w rezultacie i tak zapamiętasz tylko imię.
Na zewnątrz nie było strasznie zimno, ale nikt nie powstrzymywał Murphy przed ubraniem wielkiego, luźnego golfu, bardzo miękkiego i niezwykle ciepłego, w kolorze szary melanż. Na sweter założyła jeszcze jeden, tak samo długi sweter, czarny, z dużymi kieszeniami. Na głowę naciągnęła pasujący do niego czarny beret, spod którego wystawały postrzębione, zniesforne kosmyki platynowych włosów. Na nogach miała fioletowe rajstopy w romby oraz czarne skarpetki z białymi wykończeniami w postaci materiałowych falbanek. Skarpetki te wywinęła tak, że teraz nachodziły na czarne buty na obcasie, zasuwane bocznym zameczkiem. Tak oto ubrana szła przez błonia, kląc co chwila pod nosem, kiedy obcasy jej ukochanych butów zapadały się w nasiągniętą wodą glebę, przez co potykała się znacznie częściej niż by tego chciała. Do tego niezwykle irytujące były ogłosy wydawane przez mlaskajacą ziemię, niezidentyfikowane cmoki towarzyszyły jej aż do pomostu. Murphy bardzo lubiła jezioro i jego okolice, w ogóle lubiła przebywać na błoniach, niezależnie od pogody... Właściwie pogoda jako taka jej nie przeszkadzała, jednak nie miałaby nic przeciwko jakiemuś chodniczkowi, po którym bez przeszkód mogłaby się poruszać w szpilkach. A teraz będzie musiała wrócić z pomostu z powrotem do zamku, przejść pół szkoły, znajac jej szczęście spotka woźnego, któremu puszczą nerwy, kiedy zobaczy błotniste odciski stóp Murphy, a na końcu spędzi resztę wieczoru na sprzątaniu szkoły. Szalanie z mopem po hogwardzkich korytarzach - to nie było jej przeznaczenie. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Już w oddali zobaczyła jakąś postać stojącą na pomoście, ale była bardziej zajęta patrzeniem pod nogi i uważaniem, żeby nie wyladować twarzą w błocie przez byle kamyczek ukryty pod warstwą tego gówna, więc nie była w stanie zorientować się, czy jest to któryś z jej znajomych, czy całkiem obca osoba. Kiedy jej noga wreszcie stanęła na pomoście, a druga opuściła przemokniętą glebę z cichym 'Cmok!', panna Smythe odetchneła z ulgą. Podniosła głowę i ujrzała Scarlett, dziewczynę z jej klasy. Uśmiechnęła się lekko i podeszła do niej.
- Cześć - przywitała się i wykonała nic nie znaczący gest dłonią, co miało być pewnie przyjaznym powitaniem. - Chyba wybrałam nieodpowiedni dzień na chodzenie na obcasach. - Spojrzała w dół chcąc ocenić stan jej kochanego obuwia, kiedy z przerażeniem stwierdziła, że jednak tego wieczoru będzie musiała zaprzyjaźnić się ze szczotką, wodą i mydłem, ponieważ całe buty, prawie do kostki, pokryte były cienką, juz zastygającą warstewką błota. - No pięknie! - powiedziała i zacmokała zirytowana, ale naraz przypomniał jej się cmok wydawany przez błoto. Przysięła sobie w duchu, ze już nigdy nie zacmoka.
Murphy Smythe
Murphy Smythe

Liczba postów : 44
Czystość krwi : 3/4
Klasa : VI
Dołaczył : 19/03/2011

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Scarlett Weeks Pon Mar 21 2011, 11:17

Z zamyślenia czekoladowłosą Ślizgoneczkę wyrwało nieprzyjemne cmokanie błota. Cmok, cmok, cmok... Przez chwilę Sośka miała myśli zabójcze, gdyby tylko różdżki nie zapomniała z dormitorium to z pewnością w jakiś sposób skrzywdziłaby tego intruza.
Ale gdy odwróciła nieznacznie głowę i dojrzała najpierw szpilki, potem duży sweter, a na końcu platynową szopę wieńczącą ładną buziulkę ucieszyła się nasza Scarlett, że ten magiczny badyl jednak pozostał w szafce przy łóżku. Jedna brewka panny Weeks powędrowała automatycznie do góry, nadając drobnej twarzyczce zawadiackiego wyglądu, kącki ust uniósł się nieznacznie w grymasie zadowolenia, który uśmiechem nazwać również by można. Potem kiwnęła głową, a już i tak potargane włosy roztrzepały się jeszcze bardziej. Ot, cała Sośka.
- Cześć, Murphy. - Przywitanie to miało być takim zwykłym, obojętnym odzewem, jednak miejsce tejże obojętności zajęła sobie bezczelnie dziwna radość, jakby Scarlett dawno już nie widziała żywej duszy.
Powędrowała wzrokiem szmaragdowych tęczówek po całej zgrabnej sylwetce rówieśniczki, aż wreszcie zatrzymała go na zabłoconych butach. Parsknęła cicho śmiechem, słysząc dalej głośne narzekania panny Smythe na niepogodę i błocko królujące wokół całego jeziora. - Zdecydowanie pora nieodpowiednia, założyłabyś coś bardziej praktycznego - dodała jeszcze z sarkastycznym i tylko do niej pasującym prychnięciem, wskazując na swoje czarne, teraz też nieco zabrudzone buty Emu.
A chwilę później podniosła się z chłodnego drewnianego pomostu i niecierpliwym gestem otrzepała tyłek z niewidzialnego pyłku, który, zdaniem tejże Ślizgoneczki, niemoralnie brudził jej jasne spodnie.
Mimo wszystko takie bezsensowne stanie z dłońmi wpuszczonymi w kieszenie niezwykle męczyło pannę Scarlett, dlatego też dziewczę zaraz po oczyszczeniu portek odchyliło się na piętach i oparło o barierkę. A był to bardzo odważny ruch, bo drewniane pachołki niebezpiecznie zatrzeszczały pod naporem ciała Weeks i zadrżały. Ale nie przejęła się tym zbytnio Sośka i tylko wzruszyła ramionami, odgarnęła z czoła kilka kosmyków, a potem założyła ręce na piersi, uparcie wpatrując się w twarzyczkę Smythe.
- Co cię skłoniło do opuszczenia ciepłego Pokoju Wspólnego? - zapytała jeszcze ta cholera Nicki, coby nie zapanowała pomiędzy dziewczętami niezręczna cisza, bo tego chyba szóstoklasistki o gorących temperamentach by nie zniosły.
Scarlett Weeks
Scarlett Weeks

Liczba postów : 23
Czystość krwi : czysta
Klasa : VI
Dołaczył : 14/03/2011

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Murphy Smythe Sro Mar 23 2011, 20:03

Murphy nigdy by nie wpadła na to, że może powodować u kogoś myśli samobójcze. W tym momencie była w pewien sposób usprawiedliwiona – to błoto cmokało, nie ona, a poza tym, na błocie każdy but cmoknąłby tak samo. Gdyby miała na sobie trampki – papka mlaskałaby w taki sam, denerwujący sposób, jak kiedy miała na nogach szpilki. Gwałtowna reakcja Scarlett była usprawiedliwiona. Murphy w tym momencie mogłaby się okazać jakimś pedomaniakiem, który uciekł z zakładu dla obłąkanych i upośledzonych umysłowo i napadałby na bezbronne (z paroma wyjątkami) dziewczęcia, zaciągał w krzaczki i wykorzystywał do zaspokojenia swoich potrzeb. Mogłaby być jakimkolwiek stworzeniem, czy jakąkolwiek istotą pedo. Ale nie była i tyle na szczęście Sośki. A na szczęście Murphy dziewczyna nie miała przy sobie różdżki, bo zapewne nie uniknęłaby kąpieli w błotku, porażona jakąś paskudną klątwą, którą wymówić mógłby tylko Ślizgon.
- Gdybym założyła coś praktycznego, czułabym się niepraktyczna – powiedziała rezolutnie Murphy. – Miałam taki zamiar, ale moje najukochańsze trampki za nic nie pasowały mi do stroju, a nie miałam ochoty ponownie się przebierać, żeby sobie wyjść na błonia – dodała i westchnęła zrezygnowana.
Dzisiaj zaliczyła już kilka przebieranek. Pierwsza była spowodowana nieuwagą jakiegoś puchońskiego bachora, który chyba zapomniał, że patrzy się oczami i wywalił na jej koszulkę z czarną owieczką całą miskę owsianki. Oczywiście Smythe nawrzeszczała na wystraszoną dziewuchę, po czym poszła się przebrać, ale jej kolejny top został zdewastowany przez jakąś plującą roślinkę na zielarstwie, więc zmuszona była ponownie przewalić wszystkie ubrania w szafie. Jej część dormitorium była teraz zawalona koszulami, słodkimi, dziewczęcymi bluzeczkami, krótkimi spódniczkami, spodniami przeróżnymi, pończochami, podkolanówkami i wszystkimi innymi rupieciami, które zdołała wywlec z półek. Byłaby bardzo, ale to bardzo niezadowolona, gdyby ktoś kazał jej to wszystko teraz posprzątać. Albo przeglądnąć od nowa.
- Przyszłam tu poszukać inspiracji i towarzystwa. Jedno juz znalazłam – powiedziała i uśmiechnęła się lekko. – Potrzebuję natchnienia – w drodze kolejna piosenka, a ja mi brakuje rymów...
Bo jakby ktoś nie wiedział – Murphy Smythe pisała piosenki. I śpiewała bardzo dobrze. Nawet grała na pianinie, ale nikt nie ma prawa o tym wiedzieć, więc pomińmy tę kwestię. Aktualnie pracuje nad kolejnym tekstem, ale przy drugiej zwrotce jej mózg odmówił współpracy i nic, zdawałoby się, nie było w stanie jej pomóc na nowo przywołać wenę.
- Zdradliwe coś, jak jej trzeba, zawsze się ukryje – dodała odnośnie tej weny, o której nie było mowy, a która zaprzątała jej myśli. Czasem tak się zdarzało, że wyrywała się z czymś, co w ogóle nie pasowało do kontekstu, ale było jakimś urywkiem jej myśli. Murphy musi się nauczyć to kontrolować, bo niedługo może wpędzić jaw jakieś kłopoty.
Murphy Smythe
Murphy Smythe

Liczba postów : 44
Czystość krwi : 3/4
Klasa : VI
Dołaczył : 19/03/2011

Powrót do góry Go down

Drewniany pomost - Page 2 Empty Re: Drewniany pomost

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach