Nowe pokolenie bohaterów
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Salon z aneksem kuchennym

2 posters

Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Jace Carter Czw Sty 06 2011, 14:03

Salon z aneksem kuchennym  Tumblr_lddc2eRqh51qayo30o1_500_large
Kolejne pomieszczenie w mieszkaniu Cartera, w którym panuje nieskazitelny porządek.
Jace Carter
Jace Carter

Liczba postów : 51
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Selcenta Bruckheimer Sro Sty 12 2011, 15:56

Zmieszany, niewinny Jace Carter, cóż za niecodzienny widok. Dobrze, że nie postanowił przywrócić Selcenty do pionu w jakiś straszliwy sposób, ponieważ wówczas czar by prysł, a księżniczka uciekłaby do domu (nieważne, że po drodze wplątałaby się zapewne w kilka nieciekawych afer), nawet nie gubiąc symbolicznego pantofelka. Tak by ją otrzeźwiła interwencja Jace'a. Ale że on uprzejmie poprosił o to, by wstała i poszła z nim do niego, nie widziała powodu, by mu uciekać, złościć się na niego czy stroić jakieś fochy i odstawiać sceny. W dodatku zamówił dwie butelki Ognistej, co jeszcze bardziej spodobało się rudowłosej i sprawiło, że rumieńce na jej twarzy przybrały na sile.
Gdy zatem poszła w ślad swojego towarzysza i wstała, sięgnęła ręką jeszcze po nie do końca dopitą Whiskey i dopiero wtedy mogła z całkowitym spokojem, że niczego nie zapomniała, wyjść z pubu.
Droga do mieszkania Jace'a, chociaż niezbyt długa, mogła być dla mężczyzny prawdziwą katorgą. Selcenta bowiem co chwilę zaczepiała co przystojniejszych młodzieńców, zachowując się więcej niż nieprzyzwoicie. Już sam jej ubiór sprawiał, że oglądał się za nią każdy, absolutnie każdy przedstawiciel płci brzydkiej, pogwizdując i wykonując obsceniczne gesty oraz ruchy. Na niej nie robiło to większego wrażenie. Była obojętna na głupie zaloty przechodniów, to ona sama raczej wybierała spośród mijanych osób tych, którzy według niej zasługiwali na uwagę. Jace na pewno był bardzo sfrustrowany zachowaniem pani Bruckheimer, która, mimo wszystko, nie zapomniała także i jego obdarować skrawkiem zainteresowania. Wszak to on jej towarzyszył, szła z nim do jego mieszkania, piła jego alkohol i upajała się jego towarzystwem.
- Ale na pewno nie sprawię ci problemu – zagadnęła po raz któryś z kolei, gdy Jace otwierał drzwi mieszkania – Na pewno nie spodziewasz się żadnej uroczej panny, która zajmie się tobą w nocy? Nie chciałabym wam przeszkadzać. Możesz się czuć skrępowany, gdy ja byłabym w pobliżu – dodała z całkiem poważna miną, kierując się w stronę kanapy.
Z dotarciem do niej było trochę ciężej. Droga jej się dłużyła, a nogi robiły na przemian to lekkie, to ciężkie, niczym z ołowiu. Odwróciła się, szukając wzrokiem Jace'a. Stał jednak za daleko, by mogła skierować się w jego stronę. Ruszyła zatem na powrót ku kanapie. Zwaliła się na nią, zwijając w kłębek. Pustą już butelkę po Ognistej, którą jeszcze zwinęła ze stołu w Dziurawym Kotle, postawiła obok na podłodze, lecz nie dość dokładnie, ponieważ ta wywróciła się, robiąc w salonie straszny hałas. A przynajmniej Selcenta miała wrażenie, że w głowie rozbrzmiewa jej kakofonia dźwięków przyprawiając o niemiłosierny ból i zawroty.
- Nienawidzę cię, Carter – stęknęła, przykrywając głowę ozdobną poduszką.
Nie była pewna, czy to, co powiedziała, było prawdą. Nie nienawidziła i nienawidziła jednocześnie. Kochała, ale także pragnęła wynieść się z jego domu czym prędzej. Alkohol mieszał jej w głowie, odbierając resztki zdrowego rozsądku. W chwili obecnej mogła zrobić wszystko i czuć się bezkarną. W końcu ona niczym nie zawiniła. To Ognista i jej straszliwe skutki uboczne.
Selcenta Bruckheimer
Selcenta Bruckheimer

Liczba postów : 31
Wiek : 38
Czystość krwi : czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Jace Carter Czw Sty 13 2011, 16:14

Jace jakoś nie miał ochoty nawet komentować zachowania Selcenty. Nie był na nią zły- w gruncie rzeczy nie potrafił; czy nawet zażenowany, jednak nazwanie go zadowolonym albo szczęśliwym również nie wchodziło w grę. Nie było mu obojętne to, co wyprawiała ruda i momentami nawet ją powstrzymywał widząc, kogo właśnie wybrała sobie na "ofiarę". Była teraz pod opieką Jace'a a chłopak dbał, aby przypadkiem nie skończyła w połowie naga czy nawet, o zgrozo, martwa w jakimś śmietniku. A takie rzeczy przecież się zdarzały, chociaż nie tak często. I całe szczęście!
Tak czy siak, spacer do mieszkania chłopaka okazał się być istną drogą przez mękę i w każdym innym przypadku Jace, zaraz po przekroczeniu progu swojej kawalerki od razu padłby na łóżko. Tym razem uprzedziła go Selcenta, tyle, że wybrała jednak kanapę. Jace uśmiechnął się pod nosem, samemu idąc do najpierw do kuchni. On też do trzeźwych nie należał, jednak w przeciwieństwie do rudej chodzenie nie sprawiało mu tyle problemów. Nie planował nawet wyciągać szklanek, bo ani jemu, ani rudej raczej by się nie przydało. Jedną butelkę odstawił na blat, drugą odkręcając, a gdy jedna ręka pozostałą wolna zaczął nią grzebać w lodówce, poszukując czegoś na przekąskę. Ostatecznie zdecydował się na paczkę naczosów, która leżała obok zlewu.
-Już ci mówiłem, że ostatnio nie mam czasu na takie rozrywki- bardziej westchnął, niż warknął, jednocześnie wywracając oczami. Kiedy przekąska znalazła się już w drewnianej misce pokaźnych wymiarów zabrał ją i, wraz z Ognista w drugiej ręce, podszedł do rudej. Widząc w jakim jest stanie postanowił najpierw dać jej jedzenie, a dopiero potem alkohol.
-Wiem- uśmiechnął się złośliwie. Napił się parę łyków, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Może nikomu by się do tego nie przyznał, jednak widok jej w jego mieszkaniu, na jego kanapie i to z tak przepięknym rumieńcem na twarzy wprawiał go w tak dobry nastrój, że udało mu się nawet zapomnieć jak wyglądała ich droga do mieszkania.
Belenus leniwie wyleciał z kieszeni Cartera i nie zwracając uwagi na swojego opiekuna zniknął w sypialni.
Jace Carter
Jace Carter

Liczba postów : 51
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Selcenta Bruckheimer Pią Sty 14 2011, 13:55

Kiedy Jace usiadł na podłodze obok kanapy, znajdując się tym samym na wyciągnięcie ręki Selcenty, ta machinalnie wysunęła dłoń, wplatając palce we włosy mężczyzny. Drugą ręką sięgnęła do podstawionej jej miski i chwyciła parę naczosów. Zjadła jednego, raczej nie delektując się jego smakiem. Z tak zwanego śmieciowego jedzenia korzystała tylko i wyłącznie w ostateczności, preferowała bowiem wykwintne dania o wyrafinowanym smaku.
Oczy zamykały jej się same, w głowie szumiało, a obecność Jace'a przyprawiała o szaleńcze bicie serca. Brakowało jej dotyku, brakowało jej prawdziwego mężczyzny, brakowało jej miłości, brakowało wszystkiego. Odczuwała niedosyt wrażeń, zmysły nie były pobudzone, lecz zepchnięte w najciemniejszy skrawek osobowości. W gmatwaninie codziennych zajęć i wydarzeń, nie zdawała sobie sprawy z tej tęsknoty za wolnością i bliskością z drugą osobą. Jednak teraz wszystkie uczucia wybuchły w niej, zalewając kaskadą barw, nie pozwalając złapać tchu. Selcenta była stworzona do kochania. Miłość była jej drugim imieniem. Praca powoli, acz systematycznie odbierała Selcencie spora cząstkę jej samej. Nie mogła, nie chciała na to pozwolić. Nie wtedy, gdy w jej życiu pojawił się drugi, najwspanialszy mężczyzna na świecie, przyćmiewając swym blaskiem tego pierwszego. Gabriel mógł czuć się zagrożony.
- Rozumiem, że powinnam czuć się zaszczycona tym, iż znalazłeś chwilę na spotkanie ze mną? – zapytała, niemal powtarzając słowo w słowo to, co powiedział wcześniej w Dziurawym Kotle Jace.
Przez chwilę Ruda była niemal pewna, iż Carter zacznie na nią wrzeszczeć, że zawraca mu jedynie dupę. Nikt normalny nie mógł wytrzymać z pijaną panią Bruckheimer, nie wynosząc z takiego spotkania jakiś uszczerbków na zdrowiu psychicznym z jednej prostej przyczyny – zaczynała być wówczas tak straszliwie nieznośna, tak okropnie denerwująca, że każdego prędzej czy później, pomimo dobrych chęci trafiał szlag. Jace jednak albo był aż tak zapatrzony w dziewczynę, albo panienki, które gościły u niego w mieszkaniu zachowywały się nieraz gorzej niż rudowłosa.
- Nie wiesz. Nikt o tym nie wie – szepnęła, muskając wargami płatek jego ucha. Zdawało się jej, że szatyn się wzdrygnął. – Ciekawi mnie jednak czy wiesz, co to tak naprawdę dla ciebie oznacza.
Delikatny, niemal niedostrzegalny uśmiech nie znikał jej z twarzy. Nie, nie miała na niego żadnego haka, nie chciała go nastraszyć, nie chciała mu robić nadziei. Pragnęła jedynie wiedzieć, czy Carter zdawał sobie sprawę z tego, że Selcenta omalże wyznała mu miłość. Wszak między tymi jakże skrajnymi uczuciami istnieje tak cienka granica, że nigdy nie wiadomo, czy właśnie się jej nie przekroczyło. Bo niby jak było z Gabrielem i jego cholerną zdradą? Jak go wtedy potraktowała? Jak się wobec niego zachowywała? Nienawidziła go, nadal chowa do niego urazę, nadal nie zaufała mu w zupełności. Dlatego też nigdy mu o tym nie powiedziała i nie powie. Nie chciała, by ktokolwiek wiedział o jej rozterkach i głupich obawach, których przecież miało w ogóle nie być, zwłaszcza po ślubie. Tak pięknym, bajecznym ślubie...
Przygryzła wargę, próbując w ten sposób wyładować narastająca w niej złość. Na siebie, na Gabriela, na Jace'a.
- Podaj mi Ognistą – poprosiła, a w jej tonie nie można było dosłyszeć ani cienia rozbawienia.
Swawola poszła się pieścić wraz ze wspomnieniami.
Selcenta Bruckheimer
Selcenta Bruckheimer

Liczba postów : 31
Wiek : 38
Czystość krwi : czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Jace Carter Wto Sty 18 2011, 20:55

Jace zaczął się zastanawiać, czy Selcenta zdawała sobie sprawę, jak na niego działa i specjalnie robiła wszystko, aby stracił nad sobą kontrolę? Może się z nim droczyła, sprawdzała na ile może sobie pozwolić? Cokolwiek pełzło jej po głowie było złe i na wcale, a wcale nie podobało się Jace'owi!
No dobra, skłamałem. Oczywiście, że cieszył się z tak bliskiej obecności rudej, jednak wciąż pamiętał, że jest mężatką, a w domu Gabriel oczekuje jej powrotu. Jace mimowolnie warknął pod nosem, uświadamiając sobie, że to właśnie o tym myślał przez większą część wieczoru. Nie o najlepszym sposobie na uwiedzenie Selcenty i zaciągnięcie jej do łóżka, a o byłym krukonie. Powstrzymywał się od wszelkich kontaktów fizycznych z rudą (mówię tu głównie o pocałunkach) i wcale nie dlatego, że jej mąż czekał na nią w domu, chociaż Carter cały czas sobie to wmawiał. Tak naprawdę robił to tylko ze względu na Selcentę, w obawie, że jej sumienie nagle postanowi dać o sobie znać.
Ruda drugą dłonią sięgnęła po jedzenie, całkiem zbijając chłopaka z tropu. Naprawdę nie miał pojęcia, jak powinien zachować się w tej sytuacji, co powinien zrobić- powiedzieć. Czuł się tak skołowany, jak jeszcze nigdy dotąd i ciągle nie wiedział co, czy raczej kogo za to winić. Ognistą? Selcentę? Siebie? Staruszka ze sklepu z kwiatami? Ktokolwiek zawinił, teraz nie miało to sensu.
Tak, Jace zdecydowanie za dużo myślał. Myśli ciągle plątały mu się bezsensownie po głowie, momentami doprowadzając go na skraj irytacji. A przy Selcencie chciał zapamiętać tylko te pozytywne uczucia. Kto by zgadł, że to takie trudne!
Słysząc słowa rudej po prostu nie mógł się powstrzymać. Coś zawładnęło nad nim i nagle przestał trzeźwo myśleć.
-Och, zamknij się!- warknął tylko i nawet nie spostrzegł gdy "rzucił się" na Selcentę.
Wpił się wargami w jej usta, nie mogąc pohamować tej dzikiej, niezrozumianej siły, która nie pozwoliła mu się odkleić od rudej nawet na chwilę. Kiedy zdołał ochłonąć na tyle, aby cofnąć głowę, poczuł się... no właśnie, jak? Jak niedojrzały dzieciak? Problem w tym, że czuł się wręcz przeciwnie. Nie żałował swojego zachowania mimo swoich obaw, które jeszcze parę temu mąciły jego spokój. A teraz z uwagą przyglądał się Selce. Właściwie, to bezczelnie się gapił, gładząc delikatnie jej policzek.
Dajmy sobie już spokój ze spekulacjami czy powinien to zrobić czy jednak nie. Z resztą, nie stało się nic wielkiego- to tylko zwykły (przynajmniej z pozoru) pocałunek, którego ze strony Selcenty nie można było nazwać nawet zdradą. Z resztą, czego Gabriel nie widzi, tego Jace'owi nie żal.
-Nie wiem, ale mam nadzieję, że mnie oświecisz- bardziej stwierdził, niż poprosił, odchylając się do tyłu z zamiarem podania Ognistej Selcencie. No, może dopiero za chwilę- sam również chciał się napić.
Jace Carter
Jace Carter

Liczba postów : 51
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Selcenta Bruckheimer Sro Sty 19 2011, 16:05

Gorzej, bo Selcenta absolutnie nie chciała omotać Jace'a wokół palca. Nie sprawdzała jego wytrzymałości. No, może trochę, ponieważ była ciekawa, kiedy w końcu puszczą mu nerwy i wyrzuci ją ze swojego mieszkania. Nie chciała jednak wiedzieć, na ile może sobie pozwolić, w dręczeniu Cartera. Stąpała po nieznanym, niebezpiecznym gruncie, odkąd tylko pojawił się dzisiejszego wieczora w Dziurawym Kotle i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie było w jej planach robienie czegokolwiek, czego mógłby później żałować Jace. Sobą się nie przejmowała. Wszak czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. A że była w wyjątkowo podłym humorze i chciała się odstresować na wszelkie możliwe sposoby, nie brała pod uwagę tego, co mógłby powiedzieć, pomyśleć czy jak by się zachował Gabriel, który aktualnie był setki kilometrów od niej. I wcale nie przejawiał zainteresowania, co mogło się stać z jego żoną. Widocznie opróżnianie wraz z Ethanem ich barku było bardziej pasjonującym zajęciem. Chyba, że Belchev postanowił nagle, w przypływie altruizmu podzielić się z kuzynem swoimi fankami. Nie, Selcenta naprawdę wolała nie wiedzieć, co robi Gabriel. Wolała zająć się sobą i swoimi potrzebami.
Usta utworzyły idealna literę o, gdy słowa Jace'a dotarły do Selcenty. Jednak wówczas było już za późno na jakąkolwiek inną reakcję. To, co chwilę później zrobił Carter, jeszcze bardziej zbiło ją z tropu. Niemal machinalnie zaczęła oddawać pocałunki. Jedną rękę oparła na kanapie, druga zaś znajdowała się na karku mężczyzny, nie pozwalając, by się od niej oddalił choćby na chwilę, jakby w obawie, że to, co właśnie ma miejsce, jest jedynie pięknym snem, który zaraz rozpłynie się w powietrzu, jak barwna mgiełka.
Gdy Carter oderwał się do Rudej, ta poczuła, jak gdyby były Puchon nieoczekiwanie, niemal brutalnie, oderwał od niej jakąś ważną cześć jej osobowości, jej jestestwa. Zachłysnęła się powietrzem, pozwalając mu na ten delikatny dotyk.
- Najpierw daj mi się napić – wyszeptała, patrząc na niego oczyma wielkimi jak galeony.
Nie czekała jednak, aż Jace poda jej butelkę Ognistej. Ześlizgnęła się z kanapy, siadając mu okrakiem na kolanach. Odkręciła zakrętkę i upiła z butelki trzy porządne łyki whiskey.
- To znaczy, że cię nienawidzę. To znaczy, że cię kocham. To znaczy, że jesteś mi obojętny. To znaczy, że jesteś całym moim światem. To znaczy, że... – Nie dokończyła, składając na ustach mężczyzny delikatny pocałunek. Tylko muśnięcie warg. Aż muśnięcie warg. – Jesteś najgorszym facetem, jakiego dane mi było spotkać. Nienawidzę cię...
Lecz na przekór własnym słowom, ponownie zbliżyła usta do ust Jace'a. Nie pocałowała go. Oparła głowę na jego ramieniu, zaciskając palce na koszuli, którą miał na sobie. Nie wiedziała, co ma zrobić, co powiedzieć. Nie wiedziała, jak się zachować. Chciała jedynie pić, zapomnieć o wszystkim i cieszyć się chwilą. Tylko jak tu cieszyć się z czegokolwiek, skoro właśnie spieprzyła jedną ze swoich znajomości? Odchyliła się, sięgając znowu po Ognistą. Alkoholu ubywało z każdą chwilą, a Selcencie wcale się nie poprawiało.
- Chyba schrzaniłam ci wieczór – stwierdziła nagle, przyglądając mu się uważnie.
Opuszki palców prawej dłoni błądziły po jego wargach, jakby rudowłosa chciała zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół związany z szatynem.
Selcenta Bruckheimer
Selcenta Bruckheimer

Liczba postów : 31
Wiek : 38
Czystość krwi : czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Jace Carter Pią Sty 21 2011, 15:28

Może i nie chciała, ale właśnie to robiła. Biedny Jace został wystawiona na bardzo ciężką próbę i póki co szło mu fatalnie. Gdyby miał dostać ocenę za swoją silną (a może nie aż tak?) wolę, dostałby T. Nie powinien się tak zachowywać a Selka nie powinna nim tak manipulować, nawet jeżeli robiła to nieumyślnie. Jace mógłby założyć się o swoje wszystkie oszczędności, że ruda zdawała sobie sprawę z tego, jak na niego wpływa.
Chłopak wydał z siebie ciche westchnienie irytacji. Mimo, że alkohol nieźle namieszał mu w głowie, to nadal nie mógł pozbyć się poczucia winy i złości. Od momentu przekroczenia progu Dziurawego Kotła pragną zaprosić rudą do swojego mieszkania, niekoniecznie na noc. Chciał posiedzieć z nią, porozmawiać, bez obcych ludzi zaglądających im przez ramię i wskazujących z entuzjazmem palcem na Selcentę. Jace nie było zazdrosny (no, może trochę), a po prostu brakowało mu... prywatności. No i proszę, udało się- siedzieli, czy raczej zalegali na podłodze w jego skromnym mieszkaniu. Tyle, że Jace nie przewidział alkoholu. Byli pijani i nie myśleli trzeźwo, a ich zachowania, napełnione Ognistą odwagą, było nieodpowiedzialne. Gdyby nie alkohol zapewne nie doszłoby do żadnego pocałunku i... właściwie na chwilę obecną to tyle.
Kiedy tylko Jace zdołał odzyskać butelkę pociągnął z niej kilka łyków. A jeszcze chwilę temu karcił się w myślach, iż tak łatwo dał się spić. No proszę, nie tylko kobiety są zmienne!
Słysząc słowa rudej po prostu nie mógł się nie uśmiechnąć. Ba, on się nawet zaśmiał! Odstawił butelkę na bok i objął Selcentę, jedną dłoń wplatając w jej ogniste kosmyki. Cieszył się każdą chwilą spędzoną z nią, jakby miała być tą ostatnią. I, kto wie, może była? W końcu już jutro ruda wytrzeźwieje. Może uzna, że Jace ją wykorzystał i znowu zniknie z jego życia pozostawiając potworny niedosyt i tęsknotę. Jak za narkotykami. Tak, Selcenta powinna zająć miejsce tuż obok kokainy czy amfetaminy.
-Jesteś niesamowita, wiesz?- odparł, przyglądając jej się. Jego oczy błyszczały, a uśmiech wciąż natrętnie błądził po twarzy. Jace naprawdę zmienił się od czasów szkoły, nie tylko pod względem zachowania. Jego niegdyś jaśniutkie włosy znacznie ściemniały, a broda, równie ciemna co kosmyki, dodawała mu parę lat. A jednak wciąż było mu daleko do wizerunku trzydziesto-paro letniego faceta noszącego szelki z brzuchem wielkim niczym łeb smoka.
-Bywało gorzej. Właściwie to mogłabyś częściej psuć mi wieczory- palnął bezczelnie, dłonią wędrując po jej plecach. Mówił całkiem serio!
Jace Carter
Jace Carter

Liczba postów : 51
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Selcenta Bruckheimer Pią Sty 21 2011, 16:30

Teoretycznie wszystko szło zgodnie z planem, który narodził się w głowie Jace'a. Byli u niego w mieszkaniu, rozmawiali, nikt im nie przeszkadzał. Nawet Belenus postanowił nie ingerować i dać dwójce znajomych odrobinę wolności i prywatności. Problemem jednak stała się zachcianka Selcenty. Szkoda, że Carter nie wziął tego od razu pod uwagę, gdy tylko napomknęła mu o tym w sowie. Specjalnie chciała wyjść i się napić! To było jej głównym celem. Aczkolwiek nie przewidziała, że sprawy potoczą się zupełnie innym torem, niż powinny. Nie chciała, nie zamierzała pić aż tyle, ale nie wiedziała też, że tak zareaguje na widok Jace'a; że rozmowa z byłym Puchonem obudzi w niej skamieniałe serce i uwolni zastygłe w nim uczucia. Na brodę Merlina, niech szlag trafi Cartera i wszystkich facetów z Gabrielem na czele!
Jak przyjemnie było usłyszeć jego śmiech. Nie żadną naganę, nie słowa irytacji, ale właśnie śmiech. Pytanie tylko, jak odebrała go Ruda? Jako zachętę, czy jako zwykły przejaw „radości” wywołany jej słowami? Mnie się coś wydaje, że to Jace cały czas ją prowokuje i nieświadomie zmusza do takich, a nie innych zachowań. Jeszcze trochę, a będzie w stanie wzbudzić w niej nawet poczucie winy, że związała się z Gabrielem, a nie nim.
- Wiem – potwierdziła, a w jej oczach można było dostrzec złośliwe ogniki.
No dobrze, zdawała sobie sprawę z tego, jak działa na Jace'a. W sumie działała tak na każdego mężczyznę. Na pewno jednak do Liwii brakowało jej wiele, bardzo wiele. I gdyby tylko wiedziała o zażyłości, jaka łączy Cartera z jej przyjaciółką, nie omieszkałaby zapytać, czego jej brakuje, a co ma Daffodil. Cóż, fakt – przy byłej Gryfonce Selcenta czuła się jak szara myszka i jeszcze bardziej zdawała sobie sprawę ze swojej niedoskonałości. To ją mierziło. Ale nie czas na takie rozważania. Nie tu i nie teraz. Nie przy tym, który nigdy nie dał jej odczuć, że jest gorsza od jakiejkolwiek innej pannicy, z którą się spotykał. I to go łączyło z Gabrielem, z tym, że mąż pani Bruckheimer nie miał w swoich ramionach tylu dziewcząt, co Carter.
- Nieraz mi to powtarzałeś – dodała, uśmiechając się przy tym wyjątkowo wyzywająco.
Selcenta jednak nie wiedziała, że nie zmienił się pod jednym względem – nadal za nic nie posunąłby się do tego, by ot tak, bez skrupułów, zaciągnąć ją do łóżka. Inna sprawa, że wszystko wskazywało na to, iż tak czy siak wyląduje dzisiejszej nocy w jego łóżku, chociażby po to, by nie spać na podłodze czy na kanapie.
Pokręciła głową, jakby chciała wyrzucić z myśli jego słowa. Bywało gorzej? Chyba tylko wtedy, gdy zapraszał na noc swoją ześwirowaną babkę! Albo, gdy Belenus postanawiał się pobawić i robić na złość swojemu opiekunowi.
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Gdyby tak było, wcześniej zaproponowałbyś mi spotkanie. Chyba, że wcale nie miałeś na to ochoty – powiedziała, lecz pomimo wszelkich starań, nie udało jej się ukryć nuty rozczarowania i żalu. – To jak było? Nie, nie mów. Nie chcę tego jeszcze bardziej psuć.
O ile jest cokolwiek do psucia, Selcento.
Sięgnęła po butelkę z Ognistą, by wypić z niej to, co zostało. Teraz przydałoby się otworzyć drugą. Pech chciał, że znajdowała się poza zasięgiem rąk rudowłosej. Nie przejęła się tym jednak absolutnie. Mogła bowiem w inny sposób wykorzystać wolne łapki. Z szelmowskim uśmiechem zabrała się za rozpinanie koszuli Jace'a, a by uciszyć jego protesty, które zapewne zaraz by nastąpiły, złożyła na jego wargach pocałunek. Zbyt długi i chyba zbyt namiętny, jak na mężatkę.
Selcenta Bruckheimer
Selcenta Bruckheimer

Liczba postów : 31
Wiek : 38
Czystość krwi : czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Jace Carter Nie Sty 23 2011, 14:33

Tak. Było niemalże idealnie, gdyby nie pusta butelka Ognistej walająca się po podłodze pośród żółtawych okruszków po naczosach. Może Selcenta pamiętała, może nie, ale Jace nadal był niesamowitym czyściochem. To jedna z nielicznych rzeczy, które nigdy, ale to nigdy się nie zmienią. Nie ważne, czy Jace będzie młodzieńcem na co dzień zajmującym się smokami czy samotnym staruszkiem zamkniętym w zakładzie psychiatrycznym- nigdy nie będzie potrafił przejść obojętnie obok bałaganu. Nawet teraz, gdy ruda pochłaniała jego całą uwagę, z trudem powstrzymywał się od strzepnięcia okruszków do miski i wrzucenia naczynia do zlewu. Nie wińcie go za to! To wszystko było winą surowej babki, która po prostu zatruła malcowi głowę i tak zostało mu do dziś.
A jednak... Selcenta wygrała! Przez bite pięć minut walczył ze swoimi myślami, aby ostatecznie machnąć ręką i znaleźć jej lepsze zajęcie, niż sprzątanie.
Trudno byłoby znaleźć równie rozkoszną parę, co Selka i Jace. Wzajemnie się nakręcali, wmawiając sobie, ze to wina tego drugiego. Były puchon był pewny, że to ruda omotała go swoim urokiem i zniewalającym spojrzeniem, zaś pani Bruckheimer obwiniała Jace za... urok osobisty? Bo co innego, prócz Ognistej, mogłoby skłonić ją do takiego zachowania? No właśnie! A Carter już od wczesnych lat dzieciństwa miał to coś co sprawiało, że koleżanki z podwórka chętnie spędzały z nim czas. I tak zostało do dziś. Tyle, że ich niewinne, dziecięce zabawy trochę się zmieniły.
Selcenta nigdy, ale to nigdy nie powinna zastanawiać się nad tym, czego brakowało jej, a co miała Liwka. Odpowiedź była prosta- nic. Droga Liwio, nie gniewaj się proszę!, ale gdyby Jace miał wybierać między urodziwa pół-wilą a tym niesfornym rudzielncem, podjąłby decyzję natychmiastowo i niestety blondynka pozostałaby bez partnera na wieczór. Chociaż i tak szybko znalazłaby zastępstwo, ale nie marnujmy tego pięknego wieczoru i skupmy się na najważniejszej istocie w tym mieszkaniu. Oczywiście, że mam na myśli Selcentę! Przykro mi, ale Belenus również przy niej wymiękał.
-Wiem, ale i tak powinienem robić to częściej- odparł z uśmiechem, chociaż kolejne słowa rudej szybko go przegoniły. Dziewczyna niestety miała rację, czym raniła męskie ego Cartera. Nie należał do typowych facetów, którzy mieli wywnętrzą potrzebę niemylenia się, nawet gdy to robili. Po prostu uświadomił sobie jak wielkim i durnym był tchórzem. Od czasu zakończenia Hogwartu nie odezwał się do rudej słowem, nie wysyłał komercyjnych karteczek świątecznych, nie składał życzeń w urodziny mimo, ze doskonale wiedział kiedy są. Zazwyczaj wtedy cały dzień spędzał na nicnierobieniu ze szklanką Sherry w ręce i papierosem w drugiej. Chociaż... swoje też tak spędzał. Tylko od czasu do czasu umilał je sobie drobnym prezentem w postaci książki. Nic poza tym. Żadnych głośnych imprez pełnych grzechów i niegrzecznych przewinień. Nie brzmi jak Jace, prawda?
-Sel, ja... przepraszam. Po prostu uznałem, że nie bardzo masz ochotę marnować czas w moim towarzystwie- wzruszył ramionami, jakby to, co powiedział nie miało większego znaczenia. W końcu ruda była zajęta zarówno swoim mężem jak i zespołem, więc nie było sensu zawracać jej głowy. A teraz proszę, zamiast spędzaj upojny (albo i mniej) wieczór w objęciach Gabriela... spędzała go w ramionach Jace'a! A kiedy ruda wzięła się za jego koszulę, on nie pozostał jej dłuższy. Wsunął dłonie, może trochę zbyt szorstkie niż powinny, pod bluzkę dziewczyny. Delikatnie gładził jej brzuch, by zaraz przejść na plecy. Nie wyglądało jakby planował powędrować nimi gdzieś wyżej. Za to zaangażował się w pocałunek i może nawet bardziej, niż wypadało.
Jace Carter
Jace Carter

Liczba postów : 51
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Selcenta Bruckheimer Pon Sty 24 2011, 14:43

Generalnie to, co robił Jace i Selcenta, można było nazwać niewinną zabawą. Może nie dziecięcą, nawet nie szczeniacką (bo przecież młodzież woli teraz od razu przechodzić do konkretów), ale jednak całkiem niewinną, szczególnie jak na nich. Obydwoje bowiem doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że każdego z nich stać na wiele więcej, niż tylko skradanie sobie raz po raz całusów, badanie opuszkami palców struktury skóry partnera na dzisiejszą noc czy w końcu striptiz, do którego jeszcze nie doszło, a który nawet nie byłby taki widowiskowy. Problem leżał jednak zupełnie gdzie indziej – otóż ani Jace, ani Selcenta do tej pory nie mieli okazji zaprezentować przed tym drugim chociażby szczypty swoich umiejętności i zdolności rozpalania do ostateczności serc każdego, kogo tylko spotkają na swojej drodze.
Wspomnienia, senne marzenia i rzeczywistość splatały się ze sobą, tworząc barwny korowód i mącąc w głowie. Selcenta nie wiedziała już, co jest jawą, a co snem. Nie była pewna, kiedy do głosu dochodzą wspomnienia, a kiedy prym wiedzie szara codzienność. Tylko czy przy Jace'ie cokolwiek, co zawiera w sobie słowa „szary” i „codzienność” ma jakiekolwiek prawo bytu? Czy przy nim w ogóle można się nudzić? Jak cień, przez głowę przebiegła jej myśl, może wspomnienie, jak podczas jednego z ich spotkań, gdy prawie-prawie już do czegoś doszło, gdy Ognista wypełniała krwiobieg, a wzrok był przyćmiony pożądaniem, stwierdziła, jakby nigdy nic, że Carter jest nudny. Jaka wówczas była głupia! Może gdyby nie ten fatalny incydent, nie doszłoby do ślubu? Ale teraz może gdybać, lecz to i tak niczego nie zmieni, nie cofnie czasu. Selcenta nadal będzie panią Bruckheimer, a Jace nadal będzie tym samym Jace'em, który od czasu do czasu umila sobie samotne wieczory towarzystwem jakiejś miłej koleżanki, nie mogącej oprzeć się jego urokowi. Widocznie przyszłość ma wyglądać właśnie tak, nie inaczej.
Dotyk szorstkich dłoni byłego Puchona, tak inny od gabrielowego, a jednak nie tak obcy, sprawił, że Ruda jeszcze bardziej pogrążyła się w swojej niepewności. Tym razem to ona myślała za dużo, nie mogąc poddać się pieszczotom, jakie sprawiał jej Carter. Oddawała każdy pocałunek równie gorliwie, jakby to z nim, nie z Gabrielem, miała spędzić resztę życia. Chciała, naprawdę chciała, by chwile spędzone w jego ramionach były przepełnione gorącą, czystą miłością, jak gdyby miały być ostatnimi chwilami jej życia.
- Ćśś, nie mów nic. Teraz jest dobrze – powiedziała kojącym tonem, pomiędzy pocałunkami.
Poruszyła się lekko, by móc ściągnąć z niego koszulę, którą następnie rzuciła gdzieś w bliżej nieokreślonym kierunku. Podświadomość podpowiadała jej, że i tak nic z tego nie będzie; że spędzą tę noc jedynie na wzajemny badaniu swoich ust, ewentualnie nieco niżej położonych części ciała; że w ostatecznym momencie albo ona, albo Jace nie będzie w stanie posunąć się o krok dalej.
Zacisnęła palce na jego barku, nieprzyjemnie wbijając mu paznokcie w skórę. Emocje zaczynały nad nią panować, nie dopuszczając zdrowego rozsądku do głosu. Wszystko wręcz krzyczało w niej, że tęskni, że pragnie, że ma tylko dwa wyjścia. Albo zostanie tu z Jace'em, albo wyjdzie i nie wróci więcej, w obawie, że jeśli nie doszło do niczego teraz, dojdzie przy następnym spotkaniu, gdziekolwiek by się odbyło.
Wtuliła głowę w zagłębienie jego szyi. Trwali tak w ciszy przez kilka długich, wydających się wiecznością minut. Potem jednak Selcenta podniosła się, posyłając Jace'owi spojrzenie tak bardzo przesiąknięte bólem, że chyba tylko człowiek bez serca byłby w stanie je wytrzymać. Podeszła w stronę butelki z Ognistą Whiskey, otwierając ją i upijając dwa porządne hausty. Stała odwrócona do Jace'a plecami, więc mężczyzna nie mógł widzieć, jak rozpina kilka kolejnych guzików swojej bluzki.
- Co byś zrobił, gdyby okazało się, że... – Nie dokończyła, przygryzając wargę.
Nie mogła zadać mu tego pytania. Zraniłaby nim i siebie, i Gabriela, i Cartera. Nie mogła posunąć się do czegoś tak idiotycznego. Nie mogła nawet o czymś takim myśleć. To tak, jakby już wszystko spisała na straty, jakby wszystko, co do tej pory osiągnęła, jednym, z pozoru błahym pytaniem przekreśliła na zawsze.
Pociągnęła kolejne dwa łyki, podchodząc do blatu, oddzielającego kuchnię od salonu. Rób co chcesz, Carter. Teraz wszystko zależy od ciebie.
Selcenta Bruckheimer
Selcenta Bruckheimer

Liczba postów : 31
Wiek : 38
Czystość krwi : czysta
Dołaczył : 27/12/2010

Powrót do góry Go down

Salon z aneksem kuchennym  Empty Re: Salon z aneksem kuchennym

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics
» Salon
» Salon
» Salon
» Salon
» Salon

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach